Dzień dobry. Mam nadzieję, że jest dla Was ten dzień bardzo dobry. Dla mnie jest. Co to jest magia chyba już każdy wie, ale czy każdy wie, że wymaga ona zapłaty? Jak to? Dlaczego? Co?W dzisiejszych czasach dziwnie się dzieje, że każdemu się należy. Wszystko. "Bo tak". Tak też czemu nie miałoby być tak, że jak sobie czaruję to ma być już na teraz gdyż trzymałem się faz, mam dobry kolor świecy i olejki i pozdrowiłem żywioły i utworzyłem krąg i w ogóle zrobiłem co się dało. Potem jak się okazuje przyniosło to więcej szkody niż pożytku Praw natury, które są nieodzownym elementem magii, nie da się ominąć, a już tym bardziej oszukać, no może tylko siebie okłamać, ale nie te odwieczne ofiary, poświęcenia czy zwyczajowej zapłaty jest srogie i nie życzę nikomu co by go kara spotkała, ale zgaduję, że często jest ona zasłużona. Tak, ja też nie jeden raz dostałam w kość. Dawniej, by nawet bogów ubłagać to musiałeś poświęcić ostatnią kurę lub nawet swoją krew, a dziś ... no cóż. Bez komentarza. Dlatego nim przystąpi się do rzeczonego działania magicznego trzeba zabezpieczyć się adekwatną zapłatą. Niestety, większość dawnych bogów nie wymagała wielbienia dla samej zasady, gdyż nie są to byty, którym zależy na zbawieniu cię za twą miłość, a są oni praktyczni i nie lubią jak zawraca im się dupę, tak tylko by sobie popatrzyli na nasz obrządek czy rytuał. Dawniej trzeba było jeszcze odczekać czy przyjęta została przez nich ofiara. Tak, tak. Pomyślcie sobie w ten sposób. Jesteś zaproszony gdzieś i ktoś czegoś od ciebie chce, ale nic nie daje w zamian lub daje "pierdółkę", to jasne jest, że tam już nie pójdziesz, a już tym bardziej nie będziesz chciał z nimi mieć nic wspólnego. Tak też moi drodzy jest w magii. Nie ma nic za darmo. Nawet chleba. Nie, nie gadaj, że sam go sobie upieczesz, bo i tak przecież musisz iść do sklepu, a żeby coś w nim kupić musisz mieć pieniądze, a żeby je mieć musisz iść do pracy. Co? Nie pracujesz i za nic masz? No cóż, to już tylko o tobie świadczy. Nie, nie złość się, to fakty są surowe, nie ja. Ja tylko piszę co jest, a czego nie będzie. Jak to mówią "bez pracy nie ma kołaczy". Po za tym ofiara jest wtedy, gdy oddajesz to czego normalnie byś nie oddał. Jeśli oddajesz z łatwością to nie jest to ofiara. Dziś "praca" z bogami, to takie medytowanie i domniemanie oraz "wydaje mi się". Praca z bogami też wymaga poświęceń i niekiedy ciężkiej ofiary. No niestety. Dlatego nie dziw się, że nie wychodzi. Co miałam na myśli odnośnie pierdółek? No, tu już wchodzimy na grząski grunt i nie chcę nikogo urazić, lecz nawet ja sama czy w grupie, z którą pracuję magicznie strzelam gafy. Jak kiedyś już napisałam, nie jestem alfą i omegą, ale jedno od zawsze wiedziałam. Stare bogi to nie nowy bóg, który czuwa nad owieczkami, bo i jak widać po całym złu tego świata to i on się wypisał. Czasem gdzieś z moździerza cudem z uratowaną kapliczką strzeli, ale to tak na pokaz. Tak też nie łudzę się, że jakikolwiek bóg przychodzi do nas przy obrzędach czy rytuałach, choć może Matka, bo to matka i ona zawsze ciekawa co tam jej dzieci porabiają i jak dadzą rysunek z koślawym kwiatkiem to i tak jest zadowolona. Jednak bogowie wybudzeni z letargu czekają i nie przyjdą dopóki nie będzie "prawilnie", jak dawnej. Choć czasy mamy jakie mamy to z nadzieją, że nie będą wymagali ofiar ze zwierząt, a ofiar tak samo cennych jak życie drugiej istoty lecz bez łamania świadomość, że oni istnieją inaczej niż my. Dlatego wciąż się uczę i czekam na wiadomość, że ofiara została przyjęta.